Przez Himalaje na motórach.

Oki oki. Zrobiliśmy. Okazało się prostsze niż się wydawało, (zwłaszcza dla Frenchiego) i ja w tej prostocie trwam. Paradoksalnie jeżdżenie w Delhi jest trudniejsze niż przekroczenie drugiej najwyższej przełęczy świata, co uczciłem wczoraj mikro wypadkiem na śliskiej pomonsoonowej nawierzchni. Uspokajam – cały i zdrowy i bez zadrapań.

Tutaj relacje autorstwa towarzyszki Basi i towarzysza Karola i tegoż drugiego film też jest! Moje fofo do obejrzenia na facebuku. A poniżej – artykuł, który ukazał się w magazynie „Motocykl” (PDF)

Autostrada do nieba, Motocykl, 12/2010

Dziekuje za uwage.